Sam Mark jest ciekawy. Wy* **** swoich przyjaciół z którymi wychował się od małego. Był luzakiem, został luzakiem, tylko chciał koniecznie zostawić za sobą herę. No właśnie.
W Wielkiej Brytanii "Trainspotting" jest w ścisłej 10-tce najlepszych brytyjskich filmów wszech czasów i zawsze krytycy podkreslają, że ten film to coś wiecej niż narkotyki. Myślę, że niestety w Polsce jest postrzegany jako po prostu "fajny film o dragach". Co ciekawe w Stanach jest prawie w ogóle nieznany.
Ten film ma odbiór zasadniczo na dwóch poziomach. Na pierwszym, tym częstszym, jako fajny film o ćpaniu, którym jarają się małolaci i intelektualni impotenci, którzy paląc bluncika oglądną sobie ten film ekipą śmiejąc się, gdy Mark wkłada sobie czopki w dupę. Zdecydowanie mniejsza grupka widzi w nim kino ambitne i niekomercyjne, które porusza ważne zagadnienia. To film tak naprawdę o przyjaźni, priorytetach, ciemnej stronie własnej osobowości, satanizmie ideologicznym, zdrowym i niezdrowym egoizmie, asertywności czy zacierającej się granicy pomiędzy dobrem i złem. Także o tym, że wszystko ma swoją cenę, lecz nie każdy wycenia się podobnie. To pytanie, czy jesteś zły okradając złodzieja ? Czy jesteś dobry, bo kradniesz po to, by zaspokoić głód narkotykowy i żyć ? Czy w imię przyjaźni warto dać koledze na działę ? Czy przyjacielem jest tylko ten, z którym los kazał Ci dzielić jedno podwórko ? Dla mnie ekranizacja Boyle'a to taki audiowizualny Dostojewski naszych czasach, przerzucony na srebrny ekran. ten film mógłby się dziać w środowisku kenijskich hodowców bydła - hera jest tam tylko dodatkiem, ukazującym czasem niemoc jednostki uwikłanej w coś, co ją przerasta, i co często ją gubi, gdy nawet próbuje z tym walczyć.
Strasznie mądrze to napisałeś, aż musiałam się skupić, żeby to ogarnąć :) :P [żartuję]. Masz rację. Ci, którzy uważają, że ten film namawia do ćpania, chyba oglądali zupełnie inny film, albo kompletnie go nie zrozumieli.
Dla mnie "Trainspotting" to doskonały dramat o grupie ludzi, którzy wybierają ćpanie jako sposób na życie, na problemy, ból, niemoc w zmaganiu się z trudnościami. Jedynie Mark próbuje stawić czoło nałogowi, reszta na to jest zbyt słaba.
Film ten jest od teraz w mojej pierwszej dziesiątce filmów wszech czasów, ale nie dlatego, że ma tak wysoką ocenę na FilmWebie, tylko dlatego, że w sposób inteligentny i brutalny porusza problemy, o których Ty wcześniej wspomniałeś. Przestrzega, daje do myślenia i pokazuje, że można inaczej, ale trzeba tylko chcieć. :)
Brawo, sam bym lepiej tego nie napisał (aczkolwiek chciałem, ale zobaczyłem Twój post ;) )
również roztaczam peany zachwytu nad doskonałym ujęciem tego o czym jest ten film :) audiowizualny Dostojewski naszych czasów - nic dodać, nic ująć. chapeau bas!
Świetnie powiedziane, tymczasem oficjalny filmwebowski opis filmu dalej brzmi : "Narkoman postanawia zerwać z nałogiem, przeprowadza się do innego miasta i poznaje dziewczynę. Jego przeszłość nie daje jednak o sobie zapomnieć."
Niestety zajawki filmowe opisują ludzie, którzy nie powinni opisywać etykiet do papieru toaletowego. Smutne tym bardziej, że to portal "branżowy".
Pytanie było poważne oraz ironiczne. Nie da się porównać ani Boyle'a z Dostojewskim, ani "Trainspottingu" z - na przykład - "Biesami". Tak jak nie da się porównać węgla kamiennego z diamentami.
W skrócie - Dostojewski to studium psychiki ludzkiej, nieświadomości, studium Zła i Dobra, itp., itd. Co pokazuje Boyle swoim filmem i co Go nurtuje? Dziękuję :)
Problem w tym, że chyba tylko Tobie się wydaje, że Boyle pokazuje to w swoim filmie. Masz prawo tak uważać, ale - uwierz mi - nie obronisz tej tezy.
Pustkę zachodniego świata, świata bez żadnego, nawet ułamkowego systemu wartości, gdzie jedynie prochy potrafią - na krótką metę - dać złudne poczucie sensu. Pokazuje - w sposób ciekawy i artystycznie wiarygodny - skutki wolności rozumianej przez bohaterów jako brak odpowiedzialności. Dostojewski stoi niemal dokładnie po drugiej stronie.
Nie mogę z Tobą się zgodzić. Na pewno nie jest to film pokazujący świat bez wartości, i na pewno nie jest to film o skutkach źle postrzeganej wolności. Jeśli spytasz, o czym jest, to napisałem to kilka postów wyżej.
Moim zdaniem ten film jest również o buncie przeciwko rzeczywistości, normom społecznym. Buncie, który przybiera formę ucieczki w nałóg narkotykowy.
Podobnie, jak Human Traffic jest postrzegany najczęściej jako film o imprezowaniu.